Nie chcemy litości. Współczucie pomaga głównie współczującemu. Nie prosimy też o jałmużnę, dopóki jeszcze potrafimy zarobić na kolację. Naprawdę potrzebujemy jedynie waszej uwagi. [str. 9.]
O książce Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo Marka
Rabija dowiedziałam się zupełnie przypadkiem. Leżąc w łóżku z
katarem, gorączką i nietęgim humorem oglądałam Stand Up. I to
właśnie fragment występu Abelarda Gizy na temat Bangladeszu
skłonił mnie do wpisania w google zapytania o tamtejsze szwalnie.
Tak bardzo wsiąkłam w temat, że po dwóch godzinach czytania na
ten temat zamówiłam książkę.
Rabij napisał rasowy reportaż.
Wchodził tam, gdzie nikt inny się nie odważył (nie chciał?).
Zadawał niewygodne pytania i pomagał Clean
Clothes Polska w prowadzeniu
badań do raportu pt. Grubymi
nićmi szyte. Książka obnaża
przerażającą codzienność slumsów, z których wywodzą się
szwaczki tak ciężko pracujące, by Amerykanie i Europejczycy mieli
w czym przebierać w sieciówkach. Pokazuje,
jak traktowani są pracownicy, których życie i zdrowie przedkłada
się nad gotowy towar, a to wszystko po to, by ogromne firmy
odzieżowe mogły zapłacić za T-shirta półtora dolara, a sprzedać
go w USA za dwadzieścia. Przy
tym szwaczki dostają głodowe pensje, często poniżej minimalnej
krajowej.
Pościć, umartwiać się i szlachetnie biedować na inne sposoby to mogą sobie duchowni i pustelnicy. Zwykły człowiek, jak mówi Rahina, nigdy nie odnajdzie w smaku ubóstwa niczego poza goryczą. Zwłaszcza, kiedy uświadomi sobie, że nie jest biedakiem wśród bogaczy, lecz tylko najbiedniejszym z biednych. [str. 80.]
O ile czytanie relacji świadków
zawalenia się Rana Plaza, (budynku
kilku fabryk, szyjących ubrania dla zachodnich firm), opowieści
szwaczek, które bez wytchnienia i często przymusowo musiały
pracować w
zakładach, było dla mnie w miarę proste. Nie miałam problemu ze
zrozumieniem treści. Wczuwałam się w ich sytuację i ciągle
rozmyślałam, jak to możliwe, że w XXI wieku gdziekolwiek na
Świecie ludzie są tak traktowani. Moja empatia i umiejętność
odbioru relacji napakowanych emocjami działa bez zarzutu. Problem
pojawił się w momencie, gdy autor przytaczał mechanizmy
determinujące tak tragiczne warunki zatrudnienia i postępującą
biedotę. Zawsze mam problem ze zrozumieniem jakichś zagadnień
ekonomicznych. Więc przy fragmentach o polityce firm odzieżowych
zlecających produkcję bengalskim szwalniom, musiałam się skupiać,
by wyłapać wszystkie informacje.
Mimo pewnych trudności w odbiorze,
wynikających z moich osobistych predyspozycji, książkę czytało
mi się zadziwiająco szybko. Momentami odkładałam ją na półkę,
by zwolnić tempo, bo uznałam, że bohaterom tego reportażu należy
się odpowiedni szacunek i jakieś uczczenie ich pracy, bo wszyscy
chodzimy w ubraniach szytych w Bangladeszu.
Pracownicy pomocy społecznej przyznają, że są w kraju rejony, gdzie mieszkańcy żyją w ogóle bez pieniędzy, wymieniając się między sobą towarami i usługami. [str. 183.]
Nie
rozczarowałam się tą książką. Jest napisana bardzo dobrze,
autor stara się przybliżyć
całokształt sytuacji gospodarczej Bangladeszu, a zwłaszcza jej
fundamentu – przemysłu odzieżowego. Życie na miarę.
Odzieżowe niewolnictwo bezwzględnie
obnaża mechanizmy wyzysku ludzi dla kilku centów zysku. Proceder, w
którym każdy z nas bierze udział. Tekst
jest bogaty w osobiste wyznania Bengalczyków, którzy pracują lub
pracowali w szwalniach. W gruncie rzeczy, uważam, że ta książka
jest o ludzkiej chciwości, wyzysku, życiowej mądrości i o tym,
jak człowiek w takich warunkach walczy o przetrwanie i mimo
niedogodności i katastrofalnych warunków życia – potrafi cieszyć
się z drobnych rzeczy.
Lektura
dosyć ciężka, wymagająca od czytelnika zaangażowania w treść.
Notka wydawnicza:
Dobra
prezencja bywa kluczem do sukcesu, a metka na ubraniu ma znaczenie.
Czasem to kwestia życia lub śmierci. Dla niektórych – dosłownie.
Blisko
1200 kobiet i mężczyzn zabitych pod gruzami Rana Plaza. Spalona
szwalnia w Ashulii, w której pewnego wieczoru zamknięto pracowników
na wyższych piętrach, by z płonącego budynku wynieść najpierw
zawartość magazynu na parterze. Oburzające. Ale na miano skandalu
zasługuje dopiero to, że za spodnie czy sukienkę, które w
Bangladeszu uszyto za 10 zł, w polskim centrum handlowym musisz
zapłacić dziesięć-piętnaście razy więcej. Marek Rabij,
dziennikarz działu gospodarczego tygodnika „Newsweek Polska” w
maju 2013 roku – tuż po zawaleniu się Rana Plaza – pojechał do
Dhaki poznać z bliska warunki, w jakich produkuje się w Bangladeszu
ubrania dla polskich i zagranicznych marek. Rok później powraca na
dłużej do banglijskich slumsów w poszukiwaniu odpowiedzi na
pytanie, czy katastrofa z 24 kwietnia 2013 r. wpłynęła jakoś na
funkcjonowanie globalnego przemysłu odzieżowego.
Marek
Rabij, Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo, stron 220,
Wydawnictwo W.A.B., 2016
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz