września 04, 2018

Marek Rabij "Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo"







Nie chcemy litości. Współczucie pomaga głównie współczującemu. Nie prosimy też o jałmużnę, dopóki jeszcze potrafimy zarobić na kolację. Naprawdę potrzebujemy jedynie waszej uwagi. [str. 9.]


O książce Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo Marka Rabija dowiedziałam się zupełnie przypadkiem. Leżąc w łóżku z katarem, gorączką i nietęgim humorem oglądałam Stand Up. I to właśnie fragment występu Abelarda Gizy na temat Bangladeszu skłonił mnie do wpisania w google zapytania o tamtejsze szwalnie. Tak bardzo wsiąkłam w temat, że po dwóch godzinach czytania na ten temat zamówiłam książkę.
Rabij napisał rasowy reportaż. Wchodził tam, gdzie nikt inny się nie odważył (nie chciał?). Zadawał niewygodne pytania i pomagał Clean Clothes Polska w prowadzeniu badań do raportu pt. Grubymi nićmi szyte. Książka obnaża przerażającą codzienność slumsów, z których wywodzą się szwaczki tak ciężko pracujące, by Amerykanie i Europejczycy mieli w czym przebierać w sieciówkach. Pokazuje, jak traktowani są pracownicy, których życie i zdrowie przedkłada się nad gotowy towar, a to wszystko po to, by ogromne firmy odzieżowe mogły zapłacić za T-shirta półtora dolara, a sprzedać go w USA za dwadzieścia. Przy tym szwaczki dostają głodowe pensje, często poniżej minimalnej krajowej.
Pościć, umartwiać się i szlachetnie biedować na inne sposoby to mogą sobie duchowni i pustelnicy. Zwykły człowiek, jak mówi Rahina, nigdy nie odnajdzie w smaku ubóstwa niczego poza goryczą. Zwłaszcza, kiedy uświadomi sobie, że nie jest biedakiem wśród bogaczy, lecz tylko najbiedniejszym z biednych. [str. 80.]

O ile czytanie relacji świadków zawalenia się Rana Plaza, (budynku kilku fabryk, szyjących ubrania dla zachodnich firm), opowieści szwaczek, które bez wytchnienia i często przymusowo musiały pracować w zakładach, było dla mnie w miarę proste. Nie miałam problemu ze zrozumieniem treści. Wczuwałam się w ich sytuację i ciągle rozmyślałam, jak to możliwe, że w XXI wieku gdziekolwiek na Świecie ludzie są tak traktowani. Moja empatia i umiejętność odbioru relacji napakowanych emocjami działa bez zarzutu. Problem pojawił się w momencie, gdy autor przytaczał mechanizmy determinujące tak tragiczne warunki zatrudnienia i postępującą biedotę. Zawsze mam problem ze zrozumieniem jakichś zagadnień ekonomicznych. Więc przy fragmentach o polityce firm odzieżowych zlecających produkcję bengalskim szwalniom, musiałam się skupiać, by wyłapać wszystkie informacje.
Mimo pewnych trudności w odbiorze, wynikających z moich osobistych predyspozycji, książkę czytało mi się zadziwiająco szybko. Momentami odkładałam ją na półkę, by zwolnić tempo, bo uznałam, że bohaterom tego reportażu należy się odpowiedni szacunek i jakieś uczczenie ich pracy, bo wszyscy chodzimy w ubraniach szytych w Bangladeszu.
Pracownicy pomocy społecznej przyznają, że są w kraju rejony, gdzie mieszkańcy żyją w ogóle bez pieniędzy, wymieniając się między sobą towarami i usługami. [str. 183.]

Nie rozczarowałam się tą książką. Jest napisana bardzo dobrze, autor stara się przybliżyć całokształt sytuacji gospodarczej Bangladeszu, a zwłaszcza jej fundamentu – przemysłu odzieżowego. Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo bezwzględnie obnaża mechanizmy wyzysku ludzi dla kilku centów zysku. Proceder, w którym każdy z nas bierze udział. Tekst jest bogaty w osobiste wyznania Bengalczyków, którzy pracują lub pracowali w szwalniach. W gruncie rzeczy, uważam, że ta książka jest o ludzkiej chciwości, wyzysku, życiowej mądrości i o tym, jak człowiek w takich warunkach walczy o przetrwanie i mimo niedogodności i katastrofalnych warunków życia – potrafi cieszyć się z drobnych rzeczy.
Lektura dosyć ciężka, wymagająca od czytelnika zaangażowania w treść.




Notka wydawnicza:
Dobra prezencja bywa kluczem do sukcesu, a metka na ubraniu ma znaczenie. Czasem to kwestia życia lub śmierci. Dla niektórych – dosłownie.
Blisko 1200 kobiet i mężczyzn zabitych pod gruzami Rana Plaza. Spalona szwalnia w Ashulii, w której pewnego wieczoru zamknięto pracowników na wyższych piętrach, by z płonącego budynku wynieść najpierw zawartość magazynu na parterze. Oburzające. Ale na miano skandalu zasługuje dopiero to, że za spodnie czy sukienkę, które w Bangladeszu uszyto za 10 zł, w polskim centrum handlowym musisz zapłacić dziesięć-piętnaście razy więcej. Marek Rabij, dziennikarz działu gospodarczego tygodnika „Newsweek Polska” w maju 2013 roku – tuż po zawaleniu się Rana Plaza – pojechał do Dhaki poznać z bliska warunki, w jakich produkuje się w Bangladeszu ubrania dla polskich i zagranicznych marek. Rok później powraca na dłużej do banglijskich slumsów w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy katastrofa z 24 kwietnia 2013 r. wpłynęła jakoś na funkcjonowanie globalnego przemysłu odzieżowego.

Marek Rabij, Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo, stron 220, Wydawnictwo W.A.B., 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Odku(Ż)ona półka , Blogger