Na koźle siedział najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziałam, albo tylko tak mi się wydawało, bo trochę oślepiało mnie światło, które miał za plecami. […] Uśmiechnął się do mnie lekko, a ja poczułam, że miękną mi nogi. [str. 36]
Szeptucha
Katarzyny Bereniki Miszczuk to
książka, która wpadła mi w ręce podczas jednej z wizyt w
miejscowej bibliotece, a jako, że naczytałam się wielu superlatyw
na jej temat i było jej dużo na Instagramie, to pomyślałam, że i
ja muszę ją przeczytać. Zabrałam się więc w końcu za nią i…
Nie byłam zachwycona. Ale
od początku.
Szeptucha
opowiada o młodej absolwentce
medycyny – Gosławie zwanej zdrobniale Gosią. Bohaterka kończy
studia, a jako, że żyje w pogańskiej, XXI wiecznej Polsce,
obligatoryjnie dostaje skierowanie na roczne praktyki do szeptuchy,
aby poznała tajniki tradycyjnej ludowej medycyny. Gosia jest
niesamowicie zdegustowana tym faktem, bo nie dość, że jest
ateistką, to jedyne w co wierzy, to konwencjonalna współczesna
medycyna. Zmuszona jednak do wyjazdu, jedzie do Bielin, rodzinnej
miejscowości jej mamy do szeptuchy zwanej Babą Jagą. Okazuje się
również, że jej przyjaciółka Sława zna
wspomnianą znachorkę,
wyjeżdżają
więc
razem ze Sławą do Kielc, gdzie wynajmują razem mieszkanie, by
Gosia miała blisko na
praktyki. Tu zaczyna się
akcja pełna oczywistości, ale i niesamowitego tła pełnego legend
i tradycji słowiańskich.
Gosława
jest jedną z najbardziej irytujących bohaterek, jaką zdarzyło mi
się poznać podczas lektury książek w ostatnim czasie. Jest
naburmuszona, wrogo nastawiona do wszystkiego, co otacza ją w
Bielinach i na dodatek jest hipochondryczką, co irytuje jeszcze
bardziej i sprawia, że momentami można
odnieść wrażenie, że
jest zupełnie nieporadna
i niezbyt rozgarnięta,
co staje niemal w konflikcie
z jej wykształcenie, bo przecież żeby zostać lekarzem potrzeba
dużo samozaparcia i wypadałoby posiadać elementarne pokłady
rozsądku. W tym przypomina
Bellę ze Zmierzchu,
choć nawet ona mnie tak nie irytowała.
Podobieństwo
głównych bohaterek nie jest
jedynym, które nasunęło mi się podczas lektury książki Pani
Miszczuk. Mieszko, drugi główny bohater nosi wiele cech wspólnych
z Edwardem, a pewne wydarzenia przypominają te z popularnej niegdyś
serii o wampirach. I
bynajmniej nie jest to jakiś wielki zarzut, ale nie czyni też
Szeptuchy dziełem
wybitnym.
Szczególnie
ciekawe i wciągające dla mnie było tło historii – słowiańskie
tradycje, obchody świąt i fragmenty związane z nauką u Baby Jagi.
To był element, który trzymał mnie mocno przy tej historii, bo
dzięki temu było mi łatwiej przełknąć raczej szablonową
historię o miłości, która
została zatopiona w atmosferze wiejskiego przywiązania do tradycji
mimo współczesności. To coś, co ma miejsce również w
rzeczywistości, z tą różnicą, że Mieszko I przyjął chrzest.
Dobrze czytało się też fragmenty fantastycznego ożywiania bogów
i przekonywania Gosi, że jednak istnieją.
Książka
jest całkiem ciekawa, jeśli kogoś interesują motywy słowiańskie
i ma akurat ochotę na lekturę rozrywkową, lekką i przyjemną. To
pozycja, która idealnie sprawdziła się w podróży – w pociągu
przeczytałam ponad połowę powieści. Pozwoliła mi skutecznie
oderwać się od otoczenia i przenieść w magiczne objęcia
słowiańskości, przyprawionej fantastyką i bądź co bądź,
jednak całkiem interesującą relację dwojga głównych bohaterów,
bo choć wiele w niej oczywistości, to kilka elementów było nader
zaskakujących. W przypadku tej lektury przekonałam się, że bywam
na tyle nierozgarnięta, że sugeruję się zdjęciami z Instagrama,
a nie czytam nawet opisu na odwrocie. Stąd moje zdziwienie, gdy w
pierwszym rozdziale okazało się, że mowa owszem o pogańskiej
Polsce, ale w XXI wieku, a nie w okresie historycznym, jak mi się z
początku wydawało. I mimo moich wszelkich narzekań i chęci
wykrzyczenia w kilku momentach prowokacyjnego słowa „oczywiście!”
czas spędzony z Gosławą i Mieszkiem zaliczam do przyjemnych.
Szeptucha jest
pierwszą częścią cyklu Kwiat paproci,
więc jeśli ktoś polubił bohaterów i chce wiedzieć, co było
dalej (historia została urwana w takim momencie, by czytelnik
sięgnął po następną część), to czekają na niego jeszcze trzy
książki. Ja po kolejną pozycję z tego cyklu raczej prędko nie
sięgnę, ale nie mówię nigdy.
Szeptucha,
to książka lekka, do poczytania w podróży czy przed snem po
ciężkim i stresującym dniu. Pozwala oderwać się od
rzeczywistości i pobiegać trochę po lesie ogarniętym przez bogów,
rusałki i utopce. Nosi wyraźne znamiona romansu, więc raczej męska
część czytelników nie będzie nią zachwycona, paniom może się
podobać. I choć nie jest to gatunek, który darzę jakąś
szczególną sympatią, to z czystym sumieniem mogę polecić ją
każdemu, kto oczekuje lektury lekkiej, czasem intrygującej i
przyjemnej, w której nie brakuje fantazji i kolorów rodzimej
mitologii. Mnie książka nie
porwała, ale i nie rozczarowała na tyle, by rzucić ją po kilku
stronach.
Nagle uświadomiłam sobie, że przecież włóczyłam się w nocy po lesie. Bogowie! Z całą pewnością przyczepiło się do mnie pełno kleszczy. Ponownie odsunęłam koc i zaczęłam oglądać swoje stopy i doły podkolanowe. Cholera jasna. Będę się musiała dokładnie obejrzeć w jakimś lustrze.Mieszko aż odsunął się zaskoczony. Najwyraźniej nie domyślił się, czemu nagle odsłoniłam swoje wdzięki. [str. 280]
Nota
wydawnicza
XXI
wiek.
Polska
jest wciąż królestwem rządzonym przez Piastów. Mieszko I jednak
nie przyjął chrztu. Gosia po ukończeniu medycyny jedzie na wieś
na obowiązkową roczną praktykę u szeptuchy, wiejskiej znachorki,
która jest podstawowym ogniwem polskiej służby zdrowia. Jako że
Gosia jest kobietą na wskroś nowoczesną, nie cierpi przyrody,
panicznie boi się kleszczy i wierzy tylko w antybiotyki. Na dodatek
jest samotna.
Okazuje
się jednak, że wielką miłość można spotkać wszędzie, nawet w
świętokrzyskim lesie. Tylko czy uczeń lokalnego wróża,
najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego Gosia do tej pory widziała,
naprawdę jest tym, za kogo go uważa? I co się stanie, gdy
słowiańscy bogowie postanowią sprawić, by w nich uwierzyła?
Katarzyna
Berenika Miszczuk, Szeptucha,
wydawnictwo W.A.B., Warszawa, 2016, stron 415
Świetne! Na pewno przeczytam!!
OdpowiedzUsuń